Brązowy, błyszczący gramofon na płyty. Czarne, okrągłe kółka, z których leci co wieczór muzyka. Kuchnia u babci, nasza sala balowa. Zielone linoleum, na którym kręcę zwariowane piruety. Tańczymy z Jadzią i Celiną. Babcia siedzi przy stole, robi za publikę.
W przerwie malujemy usta i powieki, śmiejemy się do rozpuku. Celina kupiła piękne cienie do oczu we wszystkich możliwych kolorach tęczy. Najbardziej lubię ten turkusowy ze srebrzystym połyskiem, jak z brokatu.
Celina maluje się codziennie i jeździ taka piękna panna pierwszym porannym autobusem do swojego sklepu we Wrocławiu. Tam pracuje. 1001 drobiazgów. Dla mnie to prawdziwy cud świata, egzotyczny bazar rozmaitości na razie nie do zdobycia. Marzę, że kiedyś wszystko sobie tam kupię, czego tylko dusza zapragnie.
Jadzia maluje się rzadko, dyskretnie kreśli tylko czarną kredką kreskę pod dolną powieką. Nie kręci włosów na wałki ani na lokówką. Krótkie, czarne włosy przeczesuje tylko grzebieniem szybciutko i czym prędzej czmycha na przystanek, co rano spóźniona. Jadzia zawsze zasypia. Nie słyszy głośnego budzika, który my z dziadkiem dobrze słyszymy przy śniadaniu w kuchni na dole. Śpi jak suseł albo nie ma siły rano wstawać, bo znowu siedziała z Bogdanem do północy, wtuleni do siebie na drewnianych schodach wiodących na strych. Tam ich wcale nie widać, czuć tylko zapach papierosów, bo oboje palą namiętnie. Chowają się tam przed dziadkiem.
Bogdan też jak Jadzia ma czarne włosy, jest ładny. Lubię go, bo zawsze przynosi mi cukierki.
Kiedyś Jadzia nagle oznajmia, że wychodzi za mąż, ale nie za niego. Pytam zrozpaczona, dlaczego?
Przyjęła oświadczyny Franka, tego brzydkiego, z krzywymi zębami i czerwoną, nalaną twarzą nałogowego pijaka. Franek i jego rodzice siedzą co sobotę w pokoju dziadka na dole. Swojska szynka, kiełbasa i leje się wódka. Jadzia też siedzi, ale jakoś tak smutnie się uśmiecha. Czy przekupił ją pierścionkiem ze złota z dużym, zielonym oczkiem? Nosi go nagle na serdecznym palcu, chociaż ja dobrze wiem, ona wcale tego nie lubi. Ona się nie stroi przecież nigdy.
Posłuchała rodziny wiecznie pijanego narzeczonego i dziadka, który wie dobrze, co jest najlepsze dla córki.
Bogdan pojawia się raz jeszcze, nie chce dać za wygrana, ale dziadek siłą wygania go z domu, Bogdan z hukiem ze schodów leci.
Potem Jadzi rośnie brzuch i nie ma odwrotu. Będzie huczne wesele w wiejskiej świetlicy obok sklepu.
Wesele z prawdziwą orkiestrą, ale ja się wcale nie cieszę. I Jadzi chyba też nie do śmiechu, bo odtąd przestaje tańczyć ze mną w kuchni. Na weselu tylko raz suniemy w tańcu po parkiecie, ale krótko. Jadzia należy już do niego.
Niedługo potem kolejne wesele, choć śnieżna i mroźna zima. Celina wychodzi za mąż za Zbyszka. Podziwiam piękną parę, ją w białym toczku na głowie, jego w muszce pod szyją. Chociaż cieszę się, że się żenią, bo uwielbiam wesołego Zbyszka, płaczę po cichu w kącie.
Wiem, że Celina jeszcze przed świętami wyjedzie daleko, do męża górnika.
Z jej wyprowadzką kończą się nasze zabawy w babcinej kuchni, tańce, makijaże, lakierowanie paznokci i przymierzanie kolorowych sukni. Nie mam z kim się śmiać, nie mam komu serwować wystawnych śniadań w niedzielę, pięknych, z kwiatami w wazonie i herbatą we francuskiej porcelanie.
Nie schodzą się już do pokoju na górze wiecznie głośne i roześmiane ciocine koleżanki. Nie ma śmiechów, chichów i rubasznych opowieści.
Teraz kiedy przyjeżdżam do babci, pokój po dziewczynach stoi pusty i smutny jakiś taki. Kilka czarnych płyt winylowych zapomnianych w szafie, nieużywane kryształowe szklanki, puste popielniczki, plakaty ABBY i VOXU odpadają ze ścinany. Ktoś łamie igłę w gramofonie, nie da się już słuchać muzyki. Kurz osiada na gramofonie, zapada cisza. Koniec epoki.

Jedna odpowiedź do “Ciotki”
Pewnego dnia starszyzna oznajmiła chęć wyjazdu za granicę. Opieka nad młodzieżą spadła na dziadków oraz wujostwo. Zadanie to okazało się wybitnie trudne. Ich rola ograniczyła się do tego abym chodził schludnie ubrany, najedzony, miał sensowne wyniki w nauce, trzymał się z dala od szemranego towarzystwa. Smak wolności w tak młodym wieku był zwyczajnie gorzki.
PolubieniePolubienie