Chciałam być zawsze jak moja prababcia Julia z Rostowa nad Donem. Już samo to imię powodowało we mnie uczucie uwielbienia dla niej. Julia, tak wdzięcznie brzmi, tak szlachecko i pięknie. Patrzę na jej zdjęcia. Cóż za kobieta! Tchnie świeżością, mądre oczy spoglądają z miłością na mnie. Zachwycają mnie jej kasztanowe włosy, o których babcia Wandzia snuje wiele opowieści. Włosy upięte w wysoki kok albo rozpuszczone jak fale, do samego pasa. Lśnią w promieniach letniego słońca, kiedy spaceruje nad Czarnym Morzem, dokąd jeździ z dziećmi na wakacje. Piękna kobieta, obiekt męskich westchnień. Zaczarowana opowieściami o rudych, ognistych lokach, ledwie wyjadę do internatu do pierwszej klasy, od razu farbuję sobie włosy na ten właśnie kolor, niestety bez oczekiwanego efektu.
Prababcia Julia była muzykalna. W rodzinie litewskiej szlachty pielęgnowano jej talenty od dziecka. Śpiew, gra na akordeonie, ale przede wszystkim na imponującym pianinie. Co za kobieta! Cud, marzenie! Siedzi prościutko, ubrana szykownie, biała bluzka z koronkami, długa czarna spódnica, buciki z zadartym malutkim noskiem. Kładzie swoje długie, szczupłe palce na błyszczących klawiszach i wtedy rozlega się dźwięczna muzyka. Przejmujący Chopin, przecudowny Czajkowski, Bach, Beethoven i Mozart, ona zna na pamięć ich dzieła! Kiedy gra, zapomina o Bożym świecie. Wszyscy jak zaczarowani ustawiają się wokoło jej pianina. Patrzą na nią z uwielbieniem, jak na królową porannych etiud, które sama co rano tworzy. O świcie zasiada do kompozycji. Leciutki wietrzyk wpada przez otwarte okno. Spisuje nuty, słucha porannych dźwięków. Pomysłów dostarcza jej miasto, właśnie budzi się do życia jej ukochany Rostów. Przymyka oczy leciutko i marzy. Zanurza stopy w chłodnej wodzie Donu. Nuty lecą do niej same, płyną ku niej jak po tafli ciemnej wody. Tak powstaje jej własna, pełna fantazji muzyka. Grając, sama siebie nawet zapomina. Traci poczucie czasu… Nagle słyszy dźwięk budzika… Jeszcze tylko jeden klucz wiolinowy, jeden ton chce uchwycić pospiesznie, zanim czwórka dzieci zaraz obok niej stanie i trzeba będzie ruszyć do pracy. Wstaje od pianina, zamyka nuty w zeszycie aż do następnego poranka. Staje w kuchni, przybiera inną rolę, którą też umie dobrze zagrać, ale i kocha po trochę, jest matką i kucharką. A gdy dzieci w szkole, staje się zwykłą handlarką, panią, która sprzedaje książki i gazety. Pakuje wózek dwukołowy co rano. Pisma rosyjskie, ukraińskie, polskie, kilka magazynów dla Gruzinów, Niemców i nawet starych Żydów z sąsiedniej ulicy, dla nich od lat je sprowadza z Moskwy. Ustawia stoły pod rozłożystym drzewem na placu, tuż obok przystanku trolejbusów. Wita z uśmiechem znajome twarze wiernych czytelników. Wie, komu jaką gazetę padać. Patrzy ludziom w oczy i doskonale rozpoznaje ich gusta. Gazety po polsku dokładnie zawsze sama w domu czyta, więc chwilę dyskutuje ze starszym panem o nowej polityce. Ale tylko szeptem, żeby nikt nie słyszał. Nie wolno. Tutaj nie ma wolności słowa, przekonała się o tym na własnej skórze. Za odpowiedzi inteligentne, ale nie wygodne przyszło jej zapłacić. Za przekorne przekonania i upór w obronie własnego zdania straciła pracę na uniwersytecie. Być mądrą władza jej zabroniła. Odcięła Julii drogę do nauki, a tyle chciała jeszcze wiedzieć, przeczytać, odkryć i innym przekazać, podzielić się mądrością, żeby świat stał się kiedyś lepszy. Bo ona miała swoje ideały i dużą wiarę w człowieka. Schowała je głęboko w sercu. Dla publiczności pozostała jej tylko muzyka. Ona też koi rany.
Nigdy nie nauczyłam się grać na pianinie, nie zrozumiałam nut, nie mam dobrego słuchu. Nie jestem twórcza, tak jak ty prababciu, ale dzięki tobie jej słucham: pięknej klasycznej muzyki. Urodziłam się w sercu z Czajkowskim, z rzewną melodią Chopina w duszy, od dziecka słucham arii oper, nikt nie musiał mnie przekonywać, że są piękne, że warto dać się ponieść tej muzyce. Jakbym dostała ten przekaz od ciebie, w twoich genach. Jednak najbardziej kocham książki, literaturę, wiersze. Potrafię godzinami rozmyślać nad każdym słowem, bawić się nim z radością dziecka. Dumać nad konstrukcją zdania, nad funkcjonowaniem języka. Czytam i czytam, kupuję książki. Tego nie znam od własnej mamy. Wiem, czuję to dobrze, że ta część mnie jest twoja. Dziękuję ci od serca!






Jedna odpowiedź do “Prababcia Julia”
Lubie oglądać zdjęcia sprzed lat. Te czarnobiałe są bardziej trwałe. Te kolorowe stają się wyblakłe niczym wspomnienia sprzed lat.
PolubieniePolubienie