Mama

Jesteś boginią mojego dziecięcego świata. Najpiękniejszą kobietą, o dźwięcznym imieniu, które tak bardzo bym chciała po tobie dziedziczyć. Tak jak twój zawód – pielęgniarka, moje najskrytsze marzenie życzenie. Chcę też tak kiedyś pracować, bo staram się być we wszystkim podobna do ciebie, taka jak ty, dokładnie identyczna. Doskonała pod każdym względem, ciepła, dbająca, kochająca. Czuję się przy tobie zawsze na miejscu. Gdziekolwiek byśmy nie były, gdy jesteśmy razem, jest mi po prostu dobrze, z tobą czuję się bezpiecznie. Wiedziesz mnie za małą, drobną rączkę, a ja tuptam za tobą posłusznie… Tam, gdzie ty, tam i ja, zawsze u boku ukochanej mamy. Nie pamiętam, co się stało i kiedy. 
Nie przypominam sobie tej chwili dokładnie… Kiedy i kto wszedł między ciebie i mnie, mamo, nie wiem. Jedno jest pewne: na zawsze nas rozdzielono. Odtąd nasze drogi nie wiodą obok siebie, obrały różne kierunki. Ty w jedną, ja w drugą stronę, tak, abyśmy jakbyśmy nigdy się miały już nie spotkać. Co to za siła, masz jakieś rozsądne wytłumaczenie? 
Czuję tę przepaść z każdym rokiem silniej, boleśniej, mocniej. Nie puszcza mnie z objęć moc rozdzielająca, nie pozwala mi zawrócić, dogonić ciebie na kolejnym zakręcie. Choć tak bardzo czasami bym chciała, by czas beztroski wrócił. By znów było jak wtedy, kiedy byłam małą dziewczynką, twoją córeczką ukochaną, gdy jeszcze umiałam cię uściskać bez zastanawiania, spontanicznie, że śmiechem, z jedną jedyną myślą: moja najdroższa mama. 
Oddaliłam się chyba za daleko, a może to ty poszłaś jeszcze dalej. Może dałaś komuś decydować za siebie? Czego się bałaś, że nie słuchałaś na siebie?


Kim dzisiaj jesteś dla mnie? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie chcę też tak naprawdę jej sformułować. Czuję ścisk w żołądku, wstyd, spuszczam oczy. Wiem, że moje myśli upokarzają ciebie. Bałabym się twojej reakcji, gdybyś usłyszała moje słowa o tobie, moje zdanie. Rozpadłabyś się na dwoje albo roztrzaskałabyś się na tysiące drobnych cząsteczek, z bólu chyba, tak z bólu i z rozczarowania bycia taką matką dla takiej córki. 
Nie tak to sobie nas wyobrażałaś. Kochałaś mnie i chciałaś być kochaną. Lecz czego oczekiwałaś jeszcze w zamian? Nie umiem cię kochać za coś, mamo i nie chcę być tylko za coś kochana. Pragnę kochać cię tak po prostu, bez potrzeby wyrównywania. Bez udowadniania, bez zmuszania do szacunku, bez ciągłego powodowania wyrzutów sumienia. Bez uczucia niedostatku, z obowiązku lub bo wypada. Chcę miłości czystej i prostej, bezwarunkowej, Boskiej. Takiej jak wtedy, kiedy byłam bardzo mała. 

Co rano budzę się z myślą: Boże, jak to zrobić, żeby znowu kochać mamę, postawić na piedestale jak figurkę jakiejś świętej. Moja matka, boginka, za którą przecież życie bym oddała. 

Dałaś mi życie – największe dobro. Moje serce bije, bo tak chciałaś. Czemu teraz nasze serca nie mogę znaleźć tego samego rytmu, przecież poznałyśmy już raz dokładnie te melodię. Boskie nuty dał nam Pan Bóg Stworzyciel. Nadał takt, a płynne granie samo przyszło. I szło nam tak lekko przez pierwsze lata mego życiu. Gdzie jest ta boska partytura teraz? Czyżby pomieszały się wszystkie kartki? Nie wiem, nie znam odpowiedzi i ty jej od lat mi dać nie umiesz. 

Szukasz błędu za to we mnie, powtarzasz ciągle, że to ja fałszuję, że gram nie na tą nutę. Czemu ja? A ty? Przysłuchałaś się sama sobie? Może to ty dałaś się rozproszyć? Nie wiesz? Widzisz? Obie nie wiemy! Myślisz, że możemy zacząć od początku? Myślisz, że możemy jeszcze raz postawić nowy klucz wiolinowy? W moich uszach i w sercu nadal szumi muzyka, bardzo cicha, cichutka co prawda, ale wiem, że gdy zechcę, mogę się w nią wsłuchać. Jest jak poranne krople deszczu bębniące w parapety, które słyszę, kiedy się wybudzam. Jak trzaskanie ognia w piecu za ścianą w naszej ciasnej kuchni. Jak szelest świeżej pościeli, dobrze wykrochmalonej, bo idą święta. Jak symfonia garnków, w których gotujesz rosół. Jak szuranie filcowych kapci po drewnianej podłodze, kiedy krzątasz się przy piecu. Rozsuwanie zasłon w oknie, żeby wpuścić pierwszy promień słońca. Lekkie przesuwanie taboretu, gdy chcesz usiąść do stołu, mieszanie kawy w szklance, kartkowanie gazety z krzyżówkami. Przesuwanie ręką, kiedy piszesz. Twoja dłoń jest taka szorstka od pracy. Ciche siorbanie, kaszel od zbyt wielu papierosów. 

Odgłosy twojej codzienności, twojego dnia, który zbyt wcześnie się zaczyna i zbyt wcześnie się kończy i to jeszcze po niespokojnie przespanej nocy. 

Widzisz mamo, to jest twoja muzyka. I wyobraź sobie, że moja, choć trochę inna, stała się nagle taka do niej podobna… Ja już też przecież jestem w innym wieku. Nie jestem ani dzieckiem ani podlotkiem, moje dźwięki stają się z każdym rokiem również bardziej stonowane, powolniejsze, łagodne.

Czy zechcesz ich kiedyś posłuchać? Czy zdążymy?

3 odpowiedzi na “Mama”

  1. Chciałabym przywołać taki obraz, gdzie mama trzyma moją maleńką rączkę.. Szukam odrazu gdzie gładzi moją główkę…trzyma w ramionach.. Szukam wciąż.. Nie mam.. Jest pustka.. Nie widzę..Dziś Idę do Ciebie Mamo.. Małymi kroczkami…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Nigdy nie miałem okazji dobrze poznać mamy. Najpierw rzuciła się w wir pracy więc przybywała późnym wieczorem aby rano powrócić do obowiązków. Kiedy domowy budżet się nie spinał ruszyła na zachód w poszukiwaniu lepszego zajęcia. Widywaliśmy się od okazji do okazji. Kontakt telefoniczny był sporadyczny. W którymś momencie coś zaczęło się psuć. Trudno mi to nazwać. Nasze drogi zaczęły się rozchodzić.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: