Myśli

Ulka, nasza sąsiadka, która ma mongolizm, chodzi po wsi i gada sama do siebie. Rechocząc głośno, gdy powie coś śmiesznego. Musi mieć duże poczucie humoru, kiedy tak sobie opowiada, bo co kilka kroków staje i wybucha salwą śmiechu. Lubię ją wtedy obserwować z okna albo z ukrycia w krzakach. Stoję w bzie i patrzę na to boskie stworzenie z litością, ale i z lekkim uczuciem zazdrości w brzuchu. Jej wolno mówić to, co chce i to głośno. Krzyczeć ze złości, ona też się złości czasami. Śmiać się z byle czego i do rozpuku. I przestać dopiero wtedy, jak ma na to ochotę albo i nie. Wtedy trzeba ją znosić taką jaka jest. A nas nie. Nas się ucisza. Biciem i krzykiem, bo nam nie wolno. My musimy być grzeczni. Cichutcy jak myszy pod miotłą. Zwłaszcza gdy tata po przepiciu śpi i chrapie ciężko. Gdy pije, ma zły humor. Każdy z nas to wie. Chodzimy wtedy na paluszkach. Najlepiej wyjść całkiem z domu. Bezpieczniej. Dużo fajniej, bo możemy bawić się na dworze i nie od razu wpaść mu w oczy. Nie zagania wtedy do roboty. Idziemy do Patrycji, Moniki, do Łukasza i Marcina, albo do zamku. Ale do zamku tylko wtedy, gdy jest mocno pijany i będzie pewnie długo spał a może i rzygał. Gdyby tata się obudził od razu, a nas nie byłoby w pobliżu, można go tym rozzłościć jeszcze bardziej. Musimy być pod ręką. Podać kapcie, zrobić herbatę, odpowiedzieć na pytania o kury, króliki i parowanie ziemniaków na dworze. Trzeba najczęściej też pokazać zeszyty. Wytłumaczyć się z czwórki a nie z piątki pod zadaniem domowym. Znaleźć dobrą wymówkę, czemu tyle razy marze się w zeszycie gumką. Gdy ma się szczęście wyrwie tylko kartki, które mu się nie podobają i trzeba je przepisać na nowo. Ale kiedy go mocno złość poniesie, sami lecimy po patyk z bzu, ale tylko taki, żeby się od razu nie złamał, gdy nas bije. Inaczej w ruch pójdzie kabel od grzałki, a on ciągnie po nogach jeszcze bardziej. Chociaż kiedy gałąź bzu jest świeża, taki raz też boli mocno. Bzowa witka aż świszczy w jego rękach, jak lejce nad końskim zadem. Płaczemy najczęściej w sobie. Jesteśmy wytresowani, że nie wolno pokazywać łez, nie mówiąc już o darciu się z bólu wniebogłosy. Trzeba zacisnąć zęby. Nabrać powietrza w płuca i trzymać w sobie mocno i długo, jak pod ciśnieniem, aż skończy. Być cicho jest lepiej, szybciej kończy. Kiedy dostaję baty za „nie wiem za co”, staram się wyłączyć z rzeczywistości. Jakbym wyłączała w kuchni światło starym przyciskiem jeszcze po Niemcach. Wygląda jak brodawka na cycku dorosłej kobiety. Zamykam oczy, pstryk, zaciskam piąstki i wtedy uwalniają się w mojej głowie myśli. Startują jak do maratonu. Dużo ich, pełno, gęsto, dawno gotowe do biegu. Klaśnięciem w dłonie daję im znak, pozwalam ruszyć, lecieć przed siebie. Krążyć, jeśli mają taką potrzebę, zawracać, rozglądać się po bokach. W mojej głowie wszystko im wolno. Myśli wolno być myślą. Swobodną i nieokiełznaną. Nie pasować w schematy, być bluźnierczą, bezwstydną, lecz wolną. Kiedy myśli się tak spodoba, może siarczyście zakląć. Kurwą rzucić i chujem, drzwiami z hukiem trzasnąć. Może też odpyskować, nie mieć szacunku do rodzica, w dupie mieć starszych, dopiec im, bo głupotą aż świecą. Kopnąć ze złości w nogę od stołu, też moim myślom pozwalam na to. Złapać za nadgarstek wiszącej złowieszczo ręki. „Nawet się nie waż! powiedzieć. „Bo oddam!” Potrząsnąć tą drugą osobą porządnie, wymierzyć policzek siarczysty, niech też poczuje, jak to kurewsko boli.
Tak te moje myśli rozpuszczam sobie. Bezstresowe wychowanie, zero dyscypliny. Sram na konsekwencję. Wolno im wszystko, na głowę narobić. A co tam, niech czują się sobą, niech im wolno być nieokiełznaną energią! Niech pokażą prawdziwe oblicze, zaśmiać się głupio i głośno, olać wszystkie świętości. Wolno im zbezcześcić nawet maryjne obrazy, i także tej rozmemłanej świętej Bernadety nad moim łóżkiem. Niech przestanie się wreszcie na mnie gapić tym swoim cielęcym wzrokiem. Daję moim myślom poszybować bez nadzoru, bez opieki, bez pseudomiłości, która dusi. Bez wołania co pięć minut do domu. Bez sprawdzania, kiedy, z kim i po co. Patrzę na moje myśli jak beztrosko rosną. Podziwiam ich lekkość i odważne loty. Niech wbijają się w przestworza, niech ulecą nad dachy zapyziałej, ciemnej wioski. Niech dojrzą inne horyzonty, piękniejsze miejsca, nieograniczone przestworza. Krążcie moje myśli najdroższe z zachwytem nad światem, który do was w całości należy. Nie bójcie się, on wcale nie jest taki straszny, a wy od zarania jesteście częścią niego. Wcale nie ma w nim strachów, duchów o północy, to zabobony! Źli ludzie są tylko wtedy, gdy ich sami szukacie z oczekiwanym skutkiem. Patrzcie, wszyscy otwierają dla was drzwi swoich domów. Nie bójcie się, zapukajcie, wejdźcie. Nawiązujcie nowe znajomości, przyjaźnie, związki, miłostki. Idźcie na randki o północy w bzem pachnących parkach. Ściskajcie się po kątach w zadymionych knajpach. Tańczcie do upadłego w przepełnionych dyskotekach i podejrzanych klubach na przedmieściach. Tulcie się do innych myśli, poczujcie ich zapach. Poznajcie, co to różnorodność, odmienność, obce słowa. Słuchajcie, co w trawie piszczy, nasłuchujcie, co mówią tam, gdzie wzrok nie sięga. Skąpcie się w cieple słońca, które wszystkim za darmo świeci. Wam też wolno bez wstydliwego: „Przepraszam, czy tu jest wolne…?” zająć puste miejsce i rozłożyć się wygodnie. Usiąść swobodnie mnie między innymi myślami. Dziś są może jeszcze obce, jutro jak chleb powszedni. Oprzyjcie głowę, wyciągnięcie nonszalancko nogi i patrzcie przed siebie jak przez różowe okulary. Tak, jest cudnie! Jaki świat jest piękny, kiedy uwolnicie się z okowów. Chcecie lecieć dalej? Wolno wam, pewnie, że wolno! Tylko do was należy decyzja, kiedy się zbierzecie i w jakim kierunku pojedzie dalsza podróż. Serce wyznaczy azymut. Granice? Jakie granice! One istnieją tylko w ciasnych głowach.

Jedna odpowiedź do “Myśli”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: