Czystość

W soboty jest gruntowne sprzątanie. Latam ze szmatą po pokojach, wycieram kurze. Zbierają się od piecyka na trociny. Codziennie gruba warstwa pyłu. Zanim ją zetrę z błyszczącej powierzchni taniej meblościanki, wypisuję palcem jak na tablicy różne rzeczy. Maluję serce przebite strzałą, hitlerowską swastykę albo piszę moje imię, którego nienawidzę. Czasami, gdy nikt nie widzi – przekleństwa. Kurwami, chujami i dupą zapisuję moje nieposłuszeństwa. Tylko tak mi wolno być krnąbrną, niedobrą i pozostać nieukaraną.

W sobotę muszę być szybka i dokładna. Mama uczy mnie dokładności. Próbuje wychować na idealną na panią domu i wzorową żonę, która umie służyć mężowi i dzieciom. Zajeżdżam szmatą w każdy kątek, a widoczne miejsca przecieram trzy razy, zanim ojciec zacznie sprawdzać, czy jest wystarczająco czysto.
Wraca z podwórka w brudnych buciorach z błota i gnoju w kurniku. Resztki syfu wnosi na właśnie co umyte schody. Wilgotna szmata do wytarcia butów leży przecież nie dla niego. Omija ją wielkim łukiem, jakby była tylko dla parobków, a nie dla pana hrabiego. Szlachcica z sygnetem na palcu. „A niech go szlag trafi!”, myślę. Po południu zamiast się bawić, będzie trzeba drugi raz lecieć ze szmatą.

Ojciec ściąga robocze ciuchy i rzuca, gdzie popadnie. Mama jak konik polny skacze za nim, łapie kurtkę, spodnie, białe kalesony z wypchanymi kolanami i wszystko usłużnie niesie za niego do pralki. Do starej Frani w malusieńkiej łazience przy kuchni. Na inną pralkę nas nie stać i to przez długie lata. Nawet gdy we wszystkich domach stoją automaty, my pierzemy jak za dawnych dobrych czasów. Taka wymuszona nostalgia. Mama pierze, bez słowa sprzeciwu, bez mruknięcia, że jej ciężko. Ja, ze strachu, żeby nie prowokować u taty złości. Zakup pralki to przecież jego decyzja, jego też są pieniądze.

Patrzę na wodę we Frani, jest już tłusta i gęsta od brudu, bo mama ciągle dorzuca i dorzuca i końca nie ma wirowaniu starego grata. Dźwigam w misce wyprane ciuchy na dwór. Rozwieszam na sznury w słońcu. Spinaczy do bielizny mamy tylko kilka, dlatego łączę brzegi pojedynczych ubrań, spinam je ze sobą jak wagony towarowych pociągów.

Słońce suszy pranie szybko i trzeba uważać, żeby nie zostawić je za długo na sznurach. Powstają wtedy przebarwienia i dobre ubrania szybko mogą być szmatą. Ale takie i wtedy musimy nosić, bo innych nie ma i szybko nie będzie. Za co? Tata nie kupi. Tak jak w przypadku pralki to też jego decyzja, co i kiedy nam trzeba. Majtki czy skarpetki, buty nowe, bo stare cisną, czy za cienka na zimę kurtka. On wie najlepiej, nikogo nie pyta. Przywozi z targu od Rusków.

Swoje ciuchy najczęściej kupuje w sklepach, wszystko lepszej jakości niż nasze. On przecież ubrania nosi dłużej niż my dzieci i szanuje, bo wiesza porządnie na wieszakach. Kolejne garnitury na niedzielę, koszule, spodnie na kant wyprasowane. Kanty w spodniach sam robi przez czystą szmatkę do wycierania naczyń na sucho. Mama bowiem nie umie i niecierpi prasować i kant wychodzi jej zawsze podwójny. Wtedy on drze się na nią i się kłócą o całe gówno, jak zawsze, o źle wyprasowane spodnie. Taki kant zrobić porządnie jest naprawdę trudno. W naszym domu nie ma deski do prasowania. Rozkłada się wtedy na kuchennym stole kapę z wersalki. Żelazko potrzebuje trochę, zanim będzie gorące. Także obiekt muzealny jak nasza Frania. Dla nawilżenia materiału, nabiera się wody w buzię i pryska nią, wydymając porządnie policzki. Tworzy się taki niby prysznic pod ciśnieniem. Lubię to robić, jak każde dziecko. Czasami nawet nam wolno po kolei puścić salwę. Tomek jest najmłodszy i wypluwa prawie całą zawartość wody na nogawkę. Dostaje za to po głowie i tak kończy się cała zabawa.

W soboty wieczorem odbywa się zbiorowe kąpanie. Nie mamy łazienki, dlatego mama tacha po schodach wodę w wiadrach i gotuje ją wielkim żółtym baniaku. Mamy go tylko po to. No czasami też na świąteczny bigos, kiedy trzeba zrobić potrójną porcję. Do kąpieli używamy cynowej balii. W mieszkaniu nie ma dla niej miejsca, dlatego stoi w szopie na trociny, gdzie lata pełno mysz. Nawet w balii grasują wstrętne gryzonie. To widać po ich małych gównach, czarnych kuleczkach. Włażą we wklęśnięcia wokół dna tak ciasno, że trzeba je nieraz wyskrobać zapałką. 

Kąpiemy się po kolei. Od najmłodszego do najstarszego albo odwrotnie. Wszyscy w tej samej wodzie. Mama powtarza, że nie musimy się brzydzić, bo jesteśmy rodzeństwem. Ja się brzydzę i przebiegle staram się przechytrzyć braci, żeby być pierwsza. Dobrze, że nie muszę myć się po rodzicach, ich brzydzę się jeszcze bardziej. Zwłaszcza taty, chociaż on jest pedancikiem, jak mówi mama. Myje się częściej od niej i czyści paznokcie, których jako jedyny w naszej rodzinie nie ogryza. W upały wyciera mokrym ręcznikiem szyję, żeby nie mieć czarnych kręgów z potu i pyłu. Ojciec myje dupę po każdym pójściu na kibel. Mama zdradza mi kiedyś, że tata ma hemoroidy. Takie żyłki przy odbycie, które pękają, jak się za bardzo ciśnie. Wtedy leci krew i ranka piecze. Wyobrażam sobie ojca z krwawiącą dupą i śmieję się pod nosem. Myślę, że lepiej by było nosić mu watę w majtkach tak jak kobiety przy okresie. Ojciec sra tak często, że czasami myje się kilka razy dziennie. I pierdzi też pod wysokim ciśnieniem, pod którym takie żyłki na pewno muszą pękać, zastanawiam się. W nocy też wstaje do mycia. Zawsze się budzę, gdy ich słyszę, że kładł się na mamę, żeby jej wsadzić. Musi umyć dupę i nie tylko, ze spermy. Mama by też mogła się umyć, przepłukać, żeby nie było dzieci. Ale ona nie wstaje, nic dziwnego, że jest nas pięcioro. 

Mam dwanaście lat i w końcu ojciec zarządza, że budujemy łazienkę. Cieszę się jak szalona, że będę leżeć w wannie pośród pięknych kafelków. Odkręcam wodę i leci ciepły strumień. Będę leżeć w niej otulona białą puszystą pianą jak na filmach z Hollywoodu. Łazienkę mamy, ale nie pasuje do moich marzeń. Mała, wąska i ze ściętą ścianą tuż nad głową. Tak niska, że nawet ja – dwunastolatka, chodzę w pomieszczeniu zgarbiona. Kafelki odkupione od kogoś, komu trochę zostało. Sraczkowaty kolor z różowym kwiatem jabłoni. Różowa wanna, biały kibel i kakaowa umywalka. Wszystko z innej parafii, zdobyte za bezcen. Woda leci, tylko że zimna. Jest lato i nie pali się w piecu, który ma podgrzewać bojler w kuchni. Z niego prowadzą rury do łazienki. W zimie, kiedy się codziennie ogrzewa, ciepłej wody starcza, ale na tyle, żeby się szybko obmyć. Nici z długich kąpieli. Znowu jedno po drugim. Przestaję się kąpać, biorę prysznic. Ale przynajmniej w ciepłej czystej wodzie tylko dla mnie. I ręcznik mój własny odtąd chowam w bezpieczne miejsce. Nie chcę, by ktoś się poza mną nim osuszał, żeby ojciec wycierał nim swoją dupę. Ręcznik wieszam w moim maleńkim pokoju na belce. Na niej też stawiam szczoteczkę do zębów, tej również nie zamierzam z kimś innym dzielić, a to do nikogo nie mam tu zaufania. 

Im starsza jestem, tym bardziej się brzydzę i obrzydzenie oddala mnie od wszystkich. Zwłaszcza od rodziców. Unikam ich dotyku, buzi w usta, zbyt bliskiego oddechu. Nie wącham ich, jak pachną, bo nie pachną. Wystarczy, że poczuję ten smród niemytych regularnie zębów, potu spod pach, przepoconych swetrów, które noszą cały tydzień a jeszcze bardziej ich nie chcę w swoim życiu. 

Takie nieczyste są moje myśli.

Jedna odpowiedź do “Czystość”

  1. W któryś piątek przyszedł telegram. Babcia czym prędzej spakowała walizkę. Oprotestowałem wyjazd więc na kilka dni zostałem pod opieką znajomej. Pani pracowała jako pielęgniarka w okolicznym ośrodku zdrowia. Popołudniami zabierała mnie na wizyty domowe za czym niezbyt przepadałem. Z tamtych lat została mi w głowie pewna historia.

    Znajoma szykowała coś w kuchni. Potraktowała szare mydło tarką. Odpowiednią ilość wiór wrzuciła do garnka z gorącą wodą. Na stole znalazły się emaliowane naczynia, długie gumowe węże, ebonitowe rurki o opływowych kształtach. Wchodząc do sypialni doznałem szoku poznawczego. Widziałem zbyt wiele jak na swój wiek.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: