Na pierwszy rzut oka

Mamy czyściutko i schludnie. Mama sprząta tak często, jakby urodziła się ze szmatą w ręce. Chce i mi ją przekazać w spadku, zamiast wiana w dębowej skrzyni, białego welonu po prababci, działki na budowę domu czy talonu na malucha. Nie tłumaczy mi niczego, oprócz zagadnień dotyczących prowadzenia gospodarstwa domowego. Taka jej misja, matczyna powinność, jasna jak słońce: wychować córkę za żonę, na matkę, sprzątaczkę, dobrą kucharkę, świetną panią domu, ogrodniczkę, świniopasa, który w razie potrzeby, zapewni przeżycie w kryzysie. I do tego wyręczy męża nieroba, synów, którym babskiej pracy tykać się nie trzeba. Bo po co? Przecież i tak kiedyś się ożenią. 

W naszym domu wszystko jest takie oto proste. Proste, stare i zużyte. Jak i nasze meble, niby błyszczące fronty, jasno brązowe, lśnią i myślisz, Boże, jakie fajne, a jak się przyjrzysz próchno się rozwalające. Tacie nie chce naprawić się odpadających drzwiczek i oderwanych zawiasów. Mama każe mi co sobotę polerować tanią meblościankę, nawet te oderwane drzwiczki mają się błyszczeć. Żeby dobrze wyglądało, jak rodzina przyjedzie. Co by powiedzieli, gdyby na powierzchni rozsiadła się gruba warstwa kurzu. Palimy w piecu na trociny, więc kurz rozpycha się, jak nieproszony gość po niedzielnej mszy. Poleruję więc, przytrzymując drzwiczki, żeby jeszcze wytrzymały tylko do tej niedzieli, do popołudniowej kawy z ciotką Grażyną i wujkiem Mietkiem. Wracając z kościoła we Wrocławiu, zajeżdżają do nas na rozmowy. Zawsze z przekazem dobrej nadziei. Od jakiegoś czasu chodzą do zboru. Mama mówi, że to Zielonoświątkowcy, ale oni zaprzeczają, że tylko taki podobny ten ich kościół, ale całkiem nowy w swojej misji. „Kościół Boży w Chrystusie”, wyjaśnia nam ciotka. „Uczy miłości.” Moi rodzice przestali lubić ich odwiedziny, bo nawracają i gadają tylko Bogu i miłości do bliźniego. Tata w końcu zaczął w takiej popołudnia wyjeżdżać za gołębiami. Odwiedza handlarzy ptaków, z którymi ma więcej tematów od pogadanek o miłości. Mama, gdy tylko słyszy ich kroki na schodach, przewraca oczami, ale że to brat z żoną przyjeżdżają, udaje gościnność i wstawia wodę na kawę. Czasami kroi też ciasto, gdy coś zostanie od soboty. Najczęściej nie, bo tata i bracia pochłaniają je od razu. Rodzice nie lubią tak naprawdę odwiedzin wujka i cioci, bo powodzi im się lepiej od nas i mają sklep z ciuchami, nowe mieszkanie w bloku i nowiutki, nie rozwalający się samochód. W ich domu nie ma biedny. Tata mówi, że jeżdżą tak po rodzinie nie tylko na swoje misje, lubią po prostu czuć się pośród biedaków lepsi. Gada o nich mnóstwo złych rzeczy. Ale to i tak nie powstrzymuje go przed pożyczaniem od nich pieniędzy. Robi to chytrze. Nieee, on sam przecież nie będzie prosił. Kiedy wyjeżdża na giełdę gołębi, daje najpierw zlecenie mamie. Ma pożyczyć kolejnego tysiaka. W końcu to jest jej brat, więc może z nim pogadać o pieniądzach. Tak samo jest ze zwrotem pożyczki. Albo z wyjaśnieniami, czemu nie może oddać, bo najczęściej tak jest, że nie udaje mu się na czas zwrócić zaciągniętych długów. Jest wtedy bardzo zły. Gdy zbliża się termin spłaty zaciągniętego kredytu i wujek z ciotką mają przyjechać, wpada w fazy agresji wobec najbliższego otoczenia. Trzeba omijać go szerokim łukiem, żeby nie oberwać za byle gówno. Rodzice wtedy się też dużo kłócą. Tata krzyczy i rzuca wyzwiskami, na które mama od czasu do czasu bąknie jakieś słowo. Grozi mu, że będzie musiał sam z Mietkiem gadać. Dobrze wie jednak, że tata nigdy tego by nie zrobił. Honor mu na to nie pozwala, za dumny jest, by przyznać się do porażki. Mama tłumaczy mi, kiedy ją spytam, dlaczego za niego to robi, że ojciec jest bardzo honorowy i nie będzie się przed nikim płaszczył. Za to ona nie ma problemu grać ciągle płaszczkę. Ma nawet do tego talent. Umie być miła. Chociaż rano jeszcze marudziła, że znowu pewnie przyjadą i rozsiądą się na chama w kuchni. Mama mówi, że taka to jej i dola wszystko robić za ojca, ale przynajmniej jest pewna, że ona sama w rozmowie nigdy nie wybuchnie tak jak tata. On się łatwo złości. Mama chce zapobiec awanturom w rodzinie, bo ze swoimi nie można się kłócić i nie można się obrażać. Jakoś to nie pasuje do naszej domowej rzeczywistości. Na nas i na nią ojciec drze się przecież codziennie i w obelgach nie przebiera. „My to co innego”, mówi mama. „My go dobrze znamy i szybko mu wybaczymy.” Myślę sobie, że nawet nie wie, że mówi tylko za siebie. Ja mu wcale nie wybaczam. Zbieram w sobie wszystko, zamykam w głowie i w sercu. Czasami, gdy zbierze się za dużo we mnie takich uczuć, czuję kłucie od środka, Jakby w brzuchu coś się gotowało i chciało wykipieć. Tak jak gorące mleko pod tłustym, żółtym kożuchem. Bulgocze w środku, a kożuch nie chce pęknąć. Przerywam go wybuchem złości, raptownym i nieoczekiwanym nawet przeze mnie samą. Odbiorcą moich niekontrolowanych emocji najczęściej jest mama, ale także zbierze się wystarczająco braciom. Chyba że na drodze stanie mi jakieś zwierzę, które się niechcący napatoczy. Drę się, czasami trące, obrażę. Trwa to wszystko tylko kilka chwil i jest mi od razu lepiej. Rozładowanie. Coś ze mnie uszło, co mnie uciskało od środka. Buchnęła para złośliwych słów, przekleństw i niby jest dobrze… Spokojniej… Niestety, to tylko mała chwilka, króciutki momencik poprawy samopoczucia. Prawie natychmiast zalewa mnie fala wstydu, wyrzutów sumienia, gorzkiego niesmaku, że to ze mnie wyszło, a nie z ojca. Pasowałoby bardziej do niego. Nie chcę być taka jak on, potwór. Odpycham myśli, które napływają tłumnie, że i ja nie jestem wcale lepsza od niego. Wyłazi me pochodzenie od prostaka… Krew z krwi, kość z kości… Czuję nienawiść do siebie, bo tak pragnęłam być inna od niego, ale stworzona jestem z samych słabości. Nieudacznicą jestem i tyle, nic niewartym pomiotem. Rano budzę się obolała jak po przepiciu, jak po awanturze z moim własnym udziałem. Padam na kolana przed mamą i przed braćmi. Przebłaguje dobrym śniadaniem, pomocą w kuchni, dokładnym sprzątaniem. Słyszę ciągle we mnie chichot, prześmiewczy głos, co powtarza w kółko: „A widzisz? Jesteś taka sama! Córeczka tatusia.”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: